Urugwaj to kraj , w którym byłam parokrotnie.. W drodze na Antarktydę wylądowałam kolejny raz w stolicy tego państewka - Montevideo.To najdalej na południe położona stolica Ameryki Południowej. Miasto nie największe-niecałe półtora miliona mieszkańców, rozłożone u stóp wzgórza, od którego, jak niektórzy sądzą, wzięło swą nazwę. Powstało stosunkowo późno, bo w 1724 roku, założone przez Hiszpanów, jako wynik strategicznego sporu z Portugalczykami o dominację nad ujściem La Platy i jako przeciwwaga dla portugalskiej kolonii, po której pamiątką jest urokliwe miasteczko Colonia del Sacramento. Tutaj turysta, zwłaszcza Polak, może poszaleć - ceny umiarkowane, mnóstwo hoteli, hosteli, restauracyjek, barów ,jedzenie pyszne, klimat przyjemny, plaże czyste..... żyć, nie umierać. Stare miasto, jakkolwiek dość niebezpieczne (ale gdzie tu, w Ameryce Południowej, jest bezpiecznie?) jest ciekawe, choć wcale nie takie stare. Centrum to Plac Niepodległości z pomnikiem i mauzoleum bohatera wojny wyzwoleńczej z Hiszpanią, generała Jose Artigasa. W pobliżu reprezentacyjny budynek miasta - Palacio Salvo, zbudowany w 1925 roku, ciekawy dlatego, że zaprojektowany jako hotel i...latarnia morska. Na wieży wysokiej na prawie 100 ,metrów miało być zainstalowane światło widoczne z odległości 100 kilometrów. O ile wiem, plan nie został zrealizowany. Teraz nad miastem góruje 37-piętrowy gmach mieszczący państwową kompanię telekomunikacyjną. Wszędzie uśmiechnięci, życzliwi ludzie oraz wspaniała, wszechobecna muzyka, która zdecydowanie wpływa na dobrą atmosferę tego miejsca. Podczas pobytów w tym pięknym kraju spotkałam wielu interesujących ludzi. Wśród nich dystyngowanego starszego pana, Polaka - Rudiego Wątrobę, byłego lotnika z ostatniej wojny. Od Niego dowiedziałam się, że tango tak naprawdę narodziło się w Urugwaju, w Montevideo.... Na potwierdzenie tej rewelacji udzielił mi kilku lekcji figurowego tanga na stoliku o wymiarach metr na metr. Razem z żoną Rebeką byli mistrzami tego wspaniałego tańca.