Hukana matata pod Krzyżem Południa

Tropikalne plaże o śnieżnobiałym piasku, parki narodowe pełne egzotycznych zwierząt, bajecznie kolorowy podwodny świat rafy koralowej sprawiają, że leżąca w Afryce Wschodniej Kenia jest jedną z największych atrakcji turystycznych świata. To jedno z miejsc na wyprawę, do którego warto oszczędzać przez długie lata. Odwzajemni się taką mocą atrakcji, że nikt nie wróci rozczarowany.

Kenijskie wybrzeże Oceanu Indyjskiego jest rajem dla pragnących wypocząć nad ciepłą wodą, w przepięknej scenerii kokosowych palm. Oceaniczne wody, wraz z odpływem, uciekają 200 – 300 m od brzegu by po kilku godzinach wrócić z przypływem. Różnice poziomu sięgają trzech metrów. Podczas odpływu wyłania się ogromna połać dna, którą rozgrzewa stojące niemal pionowo w górze słońce. Wracająca woda nagrzewa się od dna i osiąga temperaturę ponad 30 stopni, mogłam w niej leżeć dosłownie godzinami. 

Tropikalna przyroda wprost wdziera się do hotelowych apartamentów. To nie tylko przenośnia. Pewnego dnia miałam w swoim nieproszonych gości. Było tak: Przez szum wody w łazience usłyszałam dziwny hałas, dobiegający z pokoju. Wybiegłam trochę zaniepokojona i co zobaczyłam ...  małe małpki, zajadające moje pomarańcze i jabłka. Dostały się  przez niedomknięte drzwi balkonowe, zrobiły niezły bałagan. Nic nie szkodzi- były tak sympatyczne, że nie miałam do nich żalu. Przysłowiowe małpie figle, które codziennie wyprawiały na hotelowych trawnikach, wywoływały salwy śmiechu wśród opalających się nad basenem turystów.  

Nurkowałam z delfinami

Rafa koralowa u brzegów Afryki zaliczana jest do czołówki najpiękniejszych miejsc do nurkowania. Podwodny świat profesjonaliści obserwują przypinając butle ze sprężonym powietrzem, amatorom wystarczają specjalne stateczki wyposażone w szklane dno. Na rafę wożą turystów również rybackie łodzie z trójkątnymi żaglami. Specjalnie sprowadzane z Zanzibaru, tylko tamtejsi szkutnicy potrafią je budować, mają swój niepowtarzalny urok. Gdy zanurzyliśmy pod wodę głowy uzbrojone w pływackie maski po prostu oniemieliśmy. Wrażenia niepowtarzalne, kolory i kształty jak w akwarium do piątej potęgi. Tego, kto ma szczęście czeka jeszcze jedna atrakcja – na spotkanie z nurkami przypływają zupełnie dzikie delfiny. Obserwowaliśmy stado z kilkoma młodymi. Wyobraźcie, że pod wodą te ssaki pływały, czy też raczej tańczyły zupełnie pionowo, głowami w dół. Tego nie da się zobaczyć w żadnym delfinarium

By poczuć niezwykle specyficzną, prawdziwie niepowtarzalną, atmosferę afrykańskich miast najlepiej pojechać do Mombasy, największego portu i drugiego, co do wielkości miasta Kenii. Bądźmy przygotowani na przeżycie pewnego rodzaju szoku kulturowego, wiążącego się z biedą, hałasem, tymczasowością wszystkiego i wszechobecnym, oczywiście z punktu widzenia Europejczyka, chaosem. Zapewniam, że szok szybko minie a nagrodą będzie możliwość poznania prawdziwej egzotyki. Mombasa to jedno z niewielu miast w tej części świata bezpiecznych dla turystów. Bez obaw, choć oczywiście z zachowaniem ostrożności można zwiedzać port, kręte uliczki Starego Miasta, podziwiać charakterystyczne, bogato zdobione drewniane drzwi, kupować pamiątki na bazarach. Historia Mombasy liczy ok. 2000 lat; już w wiekach średnich istniało tu odwiedzane przez arabskich podróżników bogate miasto. Późniejsze koleje Mombasy były burzliwe; zdobyli ją Portugalczycy, potem była we władaniu Arabów z Omanu i pod protektoratem brytyjskim. O tym wszystkim opowiedzą afrykańscy chłopcy oferujący na każdym kroku usługi przewodnika. Warto skorzystać z tej oferty gdyż w przeciwnym wypadku ciągle będziemy narażeni na nowe propozycje. Gdy już jednego zaakceptujemy jesteśmy jego klientami i nikt nie będzie nas niepokoił. 

Z Masajami na safari

Największą atrakcją turystyczną Kenii są rezerwaty przyrody z nieprzebraną ilością dzikich, żyjących na wolności, zwierząt. Co ważne dobra infrastruktura turystyczna czyni ten kraj dostępnym dla wszystkich, nie tylko dla zaprawionych w bojach traperów. Na safari mieszkałam w rozrzuconych wśród zieleni szałasach-na pozór prymitywnych, ale ...z ciepłą wodą. Obóz znajdował się na terenie parku narodowego Amboseli jednego z większych w Kenii.  O tym, że jesteśmy w otoczeniu dzikiej przyrody przypominały karabiny strzegących bezpieczeństwa Masajów. Na spotkanie z afrykańskim buszem wyruszyliśmy odkrytym jeepem. Przewodnik doskonale znał teren, wiedział, gdzie można spotkać zwierzęta.. Przejeżdżaliśmy tuż obok nosorożców, stad słoni, gnu, gazeli, bawołów, strusi i wielu innych zwierząt. Czasem były tak blisko, że można by je dotknąć. Nie zwracały na nas uwagi- chyba przyzwyczaiły się do widoku samochodów i ludzi. 

Wyprawa do Kenii to okazja na spotkanie z  najbardziej dumnym i jednocześnie najbardziej prymitywnym z afrykańskich plemion – Masajami. Kiedyś wędrowali pomiędzy Tanzanią, Kenią i Zambią prowadząc ogromne stada bydła – podstawę swojego bogactwa. Dziś prowadzą bardziej osiadłe życie. Wysocy i smukli, ubrani w czerwone szaty przewieszone przez jedno ramię, z włosami splecionymi w cienkie warkoczyki, barwionymi ochrą, prezentują się bardzo malowniczo. Tym bardziej, że zarówno kobiety jak i mężczyźni noszą bardzo charakterystyczną, barwną biżuterię wykonaną z drobnych koralików. Moją uwagę zwróciły ogromne dziury w małżowinach usznych, na których zawieszone są potężne kolczyki. Masajską wioskę otacza płot z kolczastych gałęzi, chroniących przed zwierzętami. Budowane przez kobiety chaty z daleka prezentują się całkiem, całkiem. Gorzej po wejściu do środka – materiałem budowlanym jest glina zmieszana z bydlęcymi odchodami- zapachy nie dla wrażliwych. To nie jedyny masajski wynalazek niezbyt dla nas znośny - podstawa ich diety to bydlęca krew połączona z mlekiem. Kto chce bliżej poznać obyczaje tego plemienia powinien przeczytać książkę „Biała Masarka” napisaną przez Szwajcarkę Corinne Hofmann. To relacja z czterech lat, które autorka spędziła w buszu. Kierowana wielką miłością wyszła za mąż za Masaja z Kenii. Doświadczyła wszystkich trosk i uroków życia na łonie natury. 

Homary jak pierogi

-Owoce morza to nie dla mnie, ja wolę sztukę uczciwego mięsa.- Głosił wszem i wobec jeden z uczestników wspólnej wyprawy. Szybko zmienił zadnie przyznając, że krewetki, ostrygi, kraby i homary w kenijskim wydaniu skuszą każdego. Zawsze świeże, przyrządzone ze znawstwem smakują pod afrykańskim niebem zupełnie niepowtarzalnie. Co ważne dla kieszeni świeżo upieczonych Europejczyków homar kosztuje w Kenii tyle co nad Wisłą porcja pierogów. Według mnie kulinarnym skarbem Kenii jest pieprz cytrynowy. Grubo zmielony, nasycony aromatem cytryny lub, tego nie wiem do dziś, trawy cytrynowej. Doskonale poprawia smak sałatek, świetnie komponuje się z białym serem. Nie spotkałam go nigdzie indziej na świecie, nawet na słynącym z przypraw pobliskim Zanzibarze. 

Najlepszym certyfikatem prawdziwej egzotyki są gwiazdy na niebie. Kenia to kraj przecięty równikiem, Mombasa i plaże nad Oceanem Indyjskim leżą na południowej półkuli. Pierwszego dnia nie mogłam się doczekać zmroku. -Kiedy wreszcie zobaczę Krzyż Południa, wskazujący drogę żeglarzom przemierzającym egzotyczne morza?- myślałam. Nocą długo wpatrywałam się w niebo, rzeczywiście było zupełnie inne niż w Europie. Czy ciekawsze? Według mnie nie. Krzyż południa to w rzeczywistości cztery gwiazdy ułożone w kształt rombu. W porównaniu z „naszym” Wielkim Wozem nie robi wrażenia. 

„Jumbo” ( czyt. dżambo) to słowo, którego nie wymyślili disneyowscy twórcy filmu Król Lew. Pochodzące z języka suahili, uniwersalne pozdrowienie, turysta słyszy w Kenii zewsząd. Dosłownie znaczy - Problemy? Obowiązkowa odpowiedź to również „jumbo”- Żadnych problemów. Tu naprawdę czas płynie innym rytmem. Rozbiegani Europejczycy wywołują na twarzach Afrykanów uśmiech politowania. Już na lotnisku, po przylocie, gdy nerwowo przepychają się w kolejce po wizę usłyszą „hukana makata”, co znaczy mniej więcej tyle: „wszystko w porządku, wyluzuj się”. Inny bardzo powszechny zwrot to „pole,pole”, czyli „powoli”. To ostatnie nie dotyczy podstawowego środka kenijskiej komunikacji – mikrobusów zwanych „matutu”. Przeładowane do granic możliwości, pewnego razu 7 osobowym pojazdem jechaliśmy w 18 osób, mkną jakby kierowcy nie znali pedału hamulca.

   

  

DSC_0780 (1).jpg

Potrzebujesz więcej informacji ?

Jeżeli potrzebujesz się ze mną skontaktować prześlij mi swój email.

wszystkie prawa zastrzeżone przez Zofia Suska
stronę zaprojektowała i wykonała firma IT-SONET

Na naszej stronie internetowej używamy plików cookie. Niektóre z nich są niezbędne dla funkcjonowania strony, inne pomagają nam w ulepszaniu tej strony i doświadczeń użytkownika (Tracking Cookies). Możesz sam zdecydować, czy chcesz zezwolić na pliki cookie. Należy pamiętać, że w przypadku odrzucenia, nie wszystkie funkcje strony mogą być dostępne.