aTam gdzie świat się kończy

Leżąca po drugiej stronie globusa Nowa Zelandia, to dla nas kraj zupełnie egzotyczny. Oni tam wszystko mają odwrotnie: gdy my cieszymy się latem w Nowej Zelandii jest środek zimy, gdy jedziesz na północ klimat staje się cieplejszy, owiec tu więcej niż mieszkańców. Miejscowy orzeł- ptak kiwi- jest ślepy i nie potrafi latać. Co innego paprotki – te  osiągają wysokość drzew. 

Wędrówkę po Nowej Zelandii proponuję rozpocząć w uzdrowisku Rotorua. Miejsce stało się sławne ze względu na niezliczone gejzery, gorące źródła i bulgocące błota. Jest tego ogrom, woda bulgocze w parku miejskim, swoje źródełka mają hotele, nawet miejscowy salon masażu reklamuje się  „Gorące źródła, gorące dziewczyny”. Z jednej strony Rotorua to typowy kurort z centrum kongresowym, hotelami i zakładem przyrodoleczniczym. Z drugiej.... ile jest miejsc gdzie co kilka kroków z ziemi wydobywa się pachnąca siarkowodorem para lub gotuje się piekielne błocko.

O tym, że moczenie nóg w gorącej siarkowej wodzie to super przyjemność nie muszę chyba nikogo przekonywać, mi najbardziej podobało się leżenie na gorących kamieniach- odeszły- szkoda, że tylko na chwilkę- wszystkie bule kręgosłupa.

Punktualny gejzer 

W przewodniku wyczytałam, że gejzer Lady Knox wybucha codziennie o 10.15. -Jak to możliwe? Gejzery chyba nie patrzą na zegarki?- spytałam Bogdana Nowaka który pokazywał mi Nową Zelandię  - Nie ma co gadać, musisz zobaczyć sama- odpowiedział. Gejzer okazał się  pokaźnym stożkiem zakończonym dziurą, z której buchała para i od czasu do czasu wytryskiwało kilka kropel wody. Wokół, niczym w rzymskim amfiteatrze, ustawiono trybuny.

Gdy przed 10 amfiteatr wypełnił tłum do stożka podszedł mistrz ceremonii. Po standartowych powitaniach i pytaniach: Czy wszyscy są szczęśliwi?-  wsypał do dziury kilogram sproszkowanego mydła. W tym tkwi tajemnica regularnej aktywności gejzera. Mydło zmniejsza napięcie powierzchniowe zgromadzonej pod ziemią wody i erupcja gotowa. Mechanizmu tego zjawiska nie muszę chyba szczegółowo wyjaśniać- o społeczną edukację w tej dziedzinie zadbali producenci proszków do prania.

-W 1896 roku grupa więźniów sadziła tu sosny.-słyszeliśmy przez głośniki  -Postanowili uprać ubrania w gorącym źródełku, gdy namydlone łachy wrzucili  do wody  źródło gwałtownie wybuchło i więzienne ciuchy poszybowały na czterdzieści metrów. W 1903 córka ówczesnego gubernatora Nowej Zelandii lady Constance Knox ponownie namydliła gejzer. Od tamtych czasów nosi on imię tej panny.

Tym razem woda poszybowała najwyżej na 20 metrów. Wszystko dlatego, że Lady jest codziennie eksploatowana, nie ma czasu zgromadzić dużej ilości wody. Po chwili strumień zaczął wyraźnie zamierać a publiczność zbierać się do odejścia.

Basen pełen szampana

W okolicy Rotorua jest kilka aktywnych termicznie obszarów.  Chyba najciekawszy to Wai-o-tapu Thermal Wonderland,  prawdziwie diabelskie miejsce, spowite w oparach i przesycone zapachem siarki. Na obszarze 20 hektarów są czynne kratery, źródła gorącej wody i gejzery. Cała okolica gotuje się i bulgocze- bojaźliwi wolą oglądać ją z pokładu helikoptera.

Nic to, że grunt niestabilny – odważnie wkraczam do diabelskiej krainy. To prawdziwie piekielne ostępy. Co nie znaczy, że zupełnie człowiekowi nieprzyjazne. Mój przewodnik  w oparach siarki odnalazł drzewo z jadalnymi owocami.

   Największą i najpiękniejszą atrakcją jest Basen Szampański – wielkie źródło gorącej wody o temperaturze 80 stopni. Wydobywające się z dna gazy sprawiają iluzję, że napełniony jest francuskim specjałem. Woda zawiera minerały które spływając tworzą bajkowo kolorowe osady nazywane ze względu na kształt i barwy Paletą Artysty. Grunt tu bardzo niestabilny, dla bezpieczeństwa turyści poruszają się po drewnianych kładkach. Gdzie nie spojrzeć ziemia  podziurawiona jest jak sito

Przygoda na pontonie

Nowa Zelandia to z jednej strony bardzo spokojny, wręcz senny kraj z drugiej natomiast- ojczyzna wielu ekstremalnych rozrywek. Postanowiłam spróbować raftingu. - Spłyniesz z najwyższego komercyjnie wykorzystywanego wodospadu na świecie- zachwalali organizatorzy – ma ponad 7 metrów wysokości.

Wszystko odbywało się bardzo poważnie – dostaliśmy ocieplające pianki i kamizelki ratunkowe.

Trening na sucho miał nas przygotować do roli wioślarzy. Opanowaliśmy podstawowe komendy przydatne na pontonie i techniki posługiwania się wiosłem. Jeszcze tylko trzeba ponton zwodować i ruszamy w dół rzeki. -Raz, dwa, raz, dwa, trenujemy- komenderował sternik – Za chwilę największa przeszkoda na trasie, musimy być przygotowani. Usłyszałam narastający szum i spadliśmy  w huczącą czeluść. Mimo, że dzielnie walczyłam, siła wody wyrzuciła mnie jak z katapulty, znalazłam się pod wodą. Całe szczęście, że byłam w kamizelce, dzięki temu natychmiast znalazłam się na powierzchni rzeki. Szybko zostałam wciągnięta do pontonu i znów płynęliśmy razem. Nie byliśmy jedynymi pasjonatami spływów. Naszym śladem płynął drugi ponton. Przybyła z Dalekiego Wschodu załoga bardzo żywo reagowała na prądy i wiry. Z czasem załogi pontonów nabrały wprawy i zgrania. Kolejne wodne przeszkody nie stanowiły już dla nas żadnego problemu. 

Witajcie ludożercy

W programie rozrywek kuracjuszy leczących się w Rotorua jest jeszcze jedna sztandarowa atrakcja- spotkanie z Maorysami- kiedyś wyłącznymi gospodarzami tych wysp. Choć wszyscy zdają sobie sprawę, że maoryscy artyści mieszkają w mieście, a w wiosce gdzie odbywa się pokaz tylko pracują, trudno być na pokazie obojętnym. Widowisko jest niezwykle barwne i ekspresyjne. Wykonywany na wstępie taniec miał kiedyś na celu wystraszenie ewentualnych intruzów. To pokaz siły i sprawności. Nie ulękliśmy się, wojownicy ustąpili pola, mogliśmy wkroczyć do wioski.

Przybywających na spotkanie z niedawnymi ludożercami, turystów czekał ponad dwu godzinny show, którego kulminacją był pokaz tradycyjnych tańców i degustacja maoryskich potraw. -Maorysi mają takie same problemy jak wszystkie ludy aborygeńskie w zetknięciu z cywilizacją białego człowieka; alkohol, narkotyki rozpad rodziny.- opowiada Michel Tanaki, jeden z dwóch braci, właścicieli turystycznej wioski. – Niektórzy zarzucają nam, że sprzedajemy nasze obyczaje, a przecież w biedzie tradycji się nie zachowa. 

W piekielnej gardzieli 

Ruszam dalej na południe najważniejszą nowozelandzką drogą- numer jeden- biegnącą z Aucland do stolicy Wellington. Sieć i jakość dróg nie pozostawia nic do życzenia, tylko czemu wszyscy pragną się ze mną czołowo zderzyć... do ruchu lewostronnego wcale nie jest się tak łatwo przyzwyczaić.  Droga prowadzi przez zielone wzgórza pokryte białymi punkcikami jak cera nastolatki trądzikiem. To owce których w Nowej Zelandii jest 50 milionów, do tego dochodzi 10 milionów sztuk bydła, 800 tysięcy, ostatnio coraz bardziej poszukiwanych na światowych rynkach, hodowlanych jeleni i kilkaset tysięcy strusi. To wszystko w kraju liczącym niecałe 4 miliony ludzi.

Zbliżam się do krainy zwanej Taupo Ruapehu.  Pogodę mam dobrą więc mogę podziwiać stożki zastygłych wulkanów.  Z jeziora Taupo wypływa najdłuższa rzeka w Nowej Zelandii – Waikato.  Dużą atrakcją turystyczną jest jej przełom nazywany Huka Falls. Z nieprawdopodobną prędkością rzeka  przedziera się  na kilkusetmetrowej długości przez ciasny wąwóz zakończony wodospadem. Tylko kilku śmiałkom udało się przepłynąć tę piekielną gardziel, wiele prób na kajakach i pontonach skończyło się tragicznie.

Spragnieni adrenaliny fundują sobie przejażdżką po spienionym nurcie szybką motorówką. A gdy atrakcji  mało czeka Taupo Bunge. Skoki w przepaść na kauczukowej linie to przecież nowozelandzki wynalazek.   Skoczyłam kiedyś w Afryce z ponad 100 metrów –żywe wspomnienia pozostały do dziś.

5.jpg

Potrzebujesz więcej informacji ?

Jeżeli potrzebujesz się ze mną skontaktować prześlij mi swój email.

wszystkie prawa zastrzeżone przez Zofia Suska
stronę zaprojektowała i wykonała firma IT-SONET

Na naszej stronie internetowej używamy plików cookie. Niektóre z nich są niezbędne dla funkcjonowania strony, inne pomagają nam w ulepszaniu tej strony i doświadczeń użytkownika (Tracking Cookies). Możesz sam zdecydować, czy chcesz zezwolić na pliki cookie. Należy pamiętać, że w przypadku odrzucenia, nie wszystkie funkcje strony mogą być dostępne.