Szklane wieżowce i Indianie z Panamy  

Ale kanał!!! W naszym, potocznym pojęciu to stwierdzenie nie wróży nic dobrego. Warto wiedzieć, że jest kraj gdzie słowo kanał jest symbolem sukcesu, dobrobytu i dostatniego życia.

 Gdzie go szukać?  W Ameryce Środkowej - Panama to państwo o którym większość ludzi nie wie czy wzięło swoją nazwę od kanału czy odwrotnie. Tubylcy zapewniali mnie, że pierwszeństwo należy się krajowi. A jak było z nazwą modnych kiedyś kapeluszy? Przyznam szczerze - nie wiem. Wbrew stereotypom kanał to ważny, ale nie jedyny powód by je odwiedzić. Z drugiej strony opowiadając o Panamie nie da się tego tematu uniknąć. Najlepiej miejmy to już za sobą. Uwaga, będzie trochę liczb. Łącząca dwa oceany- Atlantycki i Spokojny, droga wodna ma około 80 kilometrów długości. System  potężnych śluz, umożliwiający jej pokonanie, podnosi statki od poziomu morza do poziomu jeziora Gatun czyli o 26 metrów. Śluzy  biorą swoje nazwy od miast, w których zostały zbudowane: Gatun- pierwsza od Atlantyku, Pedro Migiel i wreszcie Miraflores – od strony Pacyfiku. Są rzeczywiście imponujące, mają prawie 35 metrów szerokości i ponad 300 długości. Przez kanał mogą przepłynąć statki o maksymalnym zanurzeniu 12 metrów. Nie ma na świecie bandery, której jednostki nie korzystałyby z tej drogi wodnej. Rocznie jest ich 13-14 tysięcy.  Przez kanał przechodzi 5 procent światowego handlu. Podziwianie pokonujących śluzy statków to niemal obowiązkowy punkt w turystycznym programie poznawanie Panamy. Widok jest rzeczywiście imponujący, gdy morskie kolosy są przeciągane przy pomocy stalowych lin przez specjalne lokomotywy. 

Finansowe city obok melin narkomanów 

Zlokalizowana  blisko pacyficznego końca kanału stolica kraju - miasto Panama  to nowoczesna metropolia z dziesiątkami drapaczy chmur mieszczących banki, kompanie handlowe i firmy spedycyjne. Jest bardzo dynamiczna i kosmopolityczna, sąsiedztwo kanału zapewnie doskonałą pozycję w światowej wymianie handlowej. Ułatwia ją również wszechobecna obecność dolara. Teoretycznie jednostką płatniczą w Panamie jest balboa, z założenia równy dolarowi USA. Praktycznie w obiegu są zarówno banknoty i monety amerykańskie jak i monety panamskie. Miasto założyli Hiszpanie w 1519 roku. Szybko stało się miejscem, przez które wędrowały skarby rabowane przez Hiszpanów w Peru i innych krajach nad Pacyfikiem.  By dobrać się do tych wspaniałości miasto zdobył, złupił i spalił w 1671 roku angielski pirat Henry Morgan. Ruiny Starej Panamy -Panama Viejo - zajmują obszar kilku kilometrów kwadratowych przy szosie z centrum  na lotnisko. Hiszpanie odbudowali Panamę w nowym, łatwiejszym do obrony miejscu na pobliskim półwyspie. Ta jego część - San Felipe albo Casco Viejoto – to dzisiejsza Starówka. Kiedyś była otoczona murami, których część można podziwiać do dziś. Interesujący koloryt mają wąskie uliczki wypełnione starymi domami z charakterystycznymi balkonikami, na których suszy się bielizna i przesiadują mieszkańcy. Niestety wiele domów to zaniedbane ruiny. Bogaci mieszkańcy się stąd wynieśli ustępując miejsca lumpom i narkomanom. W dzień jest  w miarę bezpiecznie, spotkałam kilka   policyjnych patroli na rowerach, ale wieczorem trzeba bardzo uważać. Szczególnie niebezpiecznie bywa w soboty, niedziele i dni świąteczne. Większość mieszkańców jest wtedy pijana lub pod wpływem narkotyków, zewsząd słychać głośne rozmowy, okrzyki, śpiewy, niektórzy stają się agresywni. Turyści rodzaju męskiego są narażeni na natrętne nagabywania niezliczonych zastępów prostytutek. Z drugiej strony na Starówce mieszczą się  najtańsze hoteliki w stolicy Panamy. Jest tu również kilka godnych obejrzenia budowli takich jak kolonialna katolicka katedra z 1673 roku, Pałac Prezydencki, Kościół San José, którego ołtarz został wykonany z czystego złota i Teatr Narodowy.

    Koniecznie trzeba pojechać na Puente de Las Americas czyli Most Ameryk - jedyny most łączący Amerykę Północną z Południową.  Swobodnie przepływają pod nim statki wchodzące do kanału od strony Pacyfiku. Amatorzy zakupów nie wrócą rozczarowani ze strefy wolnocłowej w Colon. Markowe ciuchy i elektronika ma tu bardzo przystępne ceny. 

Do dziewiczej puszczy tylko krok

Wielką atrakcją Panamy jest możliwość zobaczenia tropikalnej dżungli w praktycznie nienaruszonym stanie. To zadziwiające, że więcej przyrody można zobaczyć o 30 minut jazdy samochodem od nowoczesnej metropolii  niż w najgłębszej części Amazonii. Dbałość o naturę zarządców kanału nie wynika z ich ekologicznych przekonań. Każdy statek przechodzący przez kanał potrzebuje około 200 milionów litrów wody do napełnienia śluz. Woda jest bezpowrotnie tracona – wpływa do oceanów. Tylko naturalny las jest w stanie zagwarantować jej wyprodukowanie. Park został  utworzony po wschodniej stronie Kanału Panamskiego, między prowincjami Panama i Colon, dookoła rzek, które są głównym źródłem wody dla Kanału Panamskiego jak również wody pitnej dla miast tego kraju. Ma powierzchnię 129,000 hektarów.

Panamskie biura podróży organizują jednodniowe wyprawy do dżungli. Każdy kto wybierze się na taką wycieczkę powróci oczarowany deszczowymi lasami i ich mieszkańcami. Indianie stanowią tylko 8 proc. ludności Panamy. Mieszkają głównie na zachodzie i wschodzie kraju. Indianie z plemienia Chocó mieszkają w dżungli w prowincji Darien. Jedynym sposobem dotarcia do nich jest podróż łodzią, gdyż właśnie tu przerwano budowę Trasy Panamerykańskiej. Prowadząca od Alaski aż po Ziemię Ognistą droga ma przerwę zaczynającą się w odległości 280 km na południowy wschód od miasta Panama. Transkontynentalna szosa zmienia się w wyboistą, polną drogę wiodącą wzdłuż Rio Chucunaque. Chociaż do granicy kolumbijskiej jest zaledwie 60 km, to by tam dotrzeć trzeba pokonać niemal dziewiczą, wilgotną i gorąca dżunglę.  Brak tego odcinka jest zbawienny dla natury, gdyby powstał natychmiast wkroczyli by tu osadnicy dewastując naturalny las.

Kąpiel w wodospadzie i indiańskie przysmaki

Wyruszyłam do wioski Indian Embera,  podobno żyje ich w Panamie i Kolumbii tylko niecała setka. Z miasta Panama jechaliśmy początkowo dobrą, potem wyboistą, drogą do rzeki Chagres. Tu czekała drewniana łódka wydrążon z jednego pnia którą wyruszyliśmy w górą rzeki. Sterował nią Indianin z wymalowaną na czerwono twarzą. Objaśniał, że to miejsce to prawdziwy skarb natury, dom dla ponad 100 gatunków ssaków, ponad 500 gatunków ptaków i prawie 130 gatunek gadów i płazów. Samych tylko drzew rośnie ponad 300 rodzajów - ponad sześciokrotnie więcej niż w całej Europie Środkowej. Jest niemal pewne, że w tutejszym lesie występują jeszcze liczne nie odkryte gatunki roślin i zwierząt. Z tych poznanych można spotkać  jaguary, pumy, oceloty, tapiry, małpy, krokodyle, aligatory. Jeżeli zaś chodzi o ptaki to w szczególności tukany, papugi, kolibry i harpie. Te ostatnie, mierzące metr długości, mające szpony wielkości ludzkiej ręki, należą do największych latających ptaków. Osobliwością są płochliwe, aktywne nocą, zagrożone wyginięciem kapibary - największe (osiągające 1,3 m długości) gryzonie na świecie. W dżungli spotkałam przepiękne storczyki. Należące do epifitów (żyje ich tu ponad tysiąc gatunków) szukają drzewa - gospodarza, na którym zakwitają, nie czyniąc mu szkody. Co innego pnącza, które porastają je i oplatają drzewa, doprowadzając często do jego śmierci.

Piroga przybija do brzegu. Zostawiamy w niej rzeczy i, brniemy w wodzie po pas jedną z odnóg rzeki. W oddali słychać coraz głośniejszy szum, aż nagle za ostrym zakrętem ukazuje się wodospad. Indiańscy chłopcy skaczą ze skał licząc na napiwki. Również ja mam możliwość ochłodzenia rozgrzanego wędrówką ciała. Co odważniejsi wspinają się na skalne stopnie i skaczą do wody.

 Wracamy do łódki i dopływamy do wioski Parara Puru. Wita nas wódz, potem mężczyźni, na końcu kobiety ubrane jedynie w spódnice z wpiętymi we włosy czerwonymi kwiatami hibiskusa. Po powitaniu zostajemy oprowadzeni po osadzie. W zbudowanych na palach domach kobiety przygotowują obiad. Zapachy dolatują bardzo apetyczne ale najpierw czekają nas taneczne atrakcje. Stajemy wokół klepiska na którym kruczowłose piękności rozpoczynają występy. Figury nie są skomplikowane więc po chwili się do nich dołączamy. Kolejny, tradycyjny w takich sytuacjach punk programu, to zakupy pamiątek. 

Wreszcie nadeszła pora obiadu. Na posiłek wspięliśmy się po drabinie do jednego z domów. Ryba posypana ziołami i smażone banany smakowały wyśmienicie. Jeszcze tylko pamiątkowe zdjęcie z oswojonym tukanem i można wracać do cywilizacji.

 

IMG_5435.jpg

Potrzebujesz więcej informacji ?

Jeżeli potrzebujesz się ze mną skontaktować prześlij mi swój email.

wszystkie prawa zastrzeżone przez Zofia Suska
stronę zaprojektowała i wykonała firma IT-SONET

Na naszej stronie internetowej używamy plików cookie. Niektóre z nich są niezbędne dla funkcjonowania strony, inne pomagają nam w ulepszaniu tej strony i doświadczeń użytkownika (Tracking Cookies). Możesz sam zdecydować, czy chcesz zezwolić na pliki cookie. Należy pamiętać, że w przypadku odrzucenia, nie wszystkie funkcje strony mogą być dostępne.