Poznajcie współczesne Eldorado
Las Vegas to najbardziej dynamicznie i według mnie najbardziej zadziwiające miasto świata. W ciągu zaledwie stu lat pustkowie w amerykańskiej Nevadzie przerodziło milionową metropolię. Na piętnaście największych hoteli świata czternaście mieści się właśnie tu. Królem jest MGM Grand gdzie na gości czeka, bagatelka 5000 pokoi.
Sercem miasta jest 6 milowy odcinek Las Vegas Boulevard a szczególnie rejon nazywany Strip – tu zgrupowane są największe kasyna, butiki, rewie i restauracje. Północną granicę Strip zamyka Stratosphere Tower - najwyższy budynek na zachód od Missisipi, ma 350 metrów. Zamieszkałam się w hotelu- kasynie Excalibur. Naśladuje on średniowieczny zamek, siedzibę rycerzy Okrągłego Stołu. Dwie wierze strzegą ogromnego mostu, przez który wkracza się do sali gier. Choć w mieście jest ponad 100 000 miejsc hotelowych bezpieczniej jest wcześniej zarezerwować miejsce. Cenami rządzi prawo popytu i podaży, najwyższe są w weekendy i podczas odbywających się imprez, najniższe można utargować w środku tygodnia. Hotele w Las Vegas są tak zaprojektowane by nie można było dostać się do recepcji, a potem do pokoju nie przechodząc przez kasyno. Człowiek przekracza jego próg właściwie mimo woli, a gdy jest już w środku, trudno mu znaleźć wyjście. Jaskrawymi barwami kuszą automaty, krupierzy zapraszają do black jacka i ruletki. Liczy się każdy, wyrwany od klienta, cent.
Popijając kawę w ulicznej restauracji czekam aż zrobi się ciemno, noc to najlepsza pora na oglądanie Las Vegas. Jako, że mój hotel Excalibur znajduje się dokładnie na końcu bulwaru, będzie okazja by poznać topografię miasta, zobaczyć jak rozlokowane są jego największe atrakcje. Wcześniej pożyczyłam samochód, ale gdy ktoś nie jest zmotoryzowany może skorzystać z autobusów nazywanych Las Vegas Strip Trolley. Kurs z jednego końca na drugi kosztuje jednego dolara i czterdzieści centów. Powoli, ruch panuje ogromny, dojeżdżam do końca bulwaru. Całe szczęście, zwiedzanie z samochodu już mi się znudziło
Sfinks patrzy na Nowy Jork
Pozłacana wieża Mandalay Bay powstała w 1999 roku. To hotel znany z doskonałych restauracji. Takich jak choćby, stylizowana na rosyjską modłę, Krasnaja Płoszczadź. Spróbowałam blinów z kawiorem i przyznam, że warto było. Z Mandalay Bay do sąsiedniego kasyna Luksor dojechałam bezpłatną kolejką. Jego projektantów inspirowała sztuka starożytnego Egiptu, wnętrza strzeże ogromny Sfinks. Sam obiekt to ogromna 36- metrowa piramida, której ściany są hotelowymi pokojami, a wnętrze kasynem. Piramida jest tak wielka, że u jej podstawy mogłoby się pomieścić aż 9 Boeningów 747 czyli Jumbo Jetów. Akcenty i stylizacje nieustannie nawiązują do egipskich wzorów. Jest nawet wierna kopia grobowca Tutanchamona tyle, że w otoczeniu setek jednorękich bandytów.
Ciekawe, czym mnie zaskoczy wnętrze kolejnego kasyna - Manhatanu? W przewodniku przeczytałam, że w jego wnętrzu odtworzono, z ogromną dbałością o detale, nowojorski Central Park. Ja tam podobieństwa nie zauważyłam.
Nie jest prawdą, że Las Vegas to tylko hazard. W mieście koncertują i występują najwięksi artyści z całego świata. W latach 60 w nieistniejącym już dziś Casino de Paris śpiewała Violetta Vilas. W czasie mojego pobytu jako największe wydarzenie zapowiadano koncert Celine Dijon.
Na egzotycznego drinka wstąpiłam do mojej ulubionej knajpki. Jest nią, zlokalizowana w hotelu MGM, Rainforerst cafe. To dżungla z filmów Indiana Jones do kwadratu. Pośród kłębowiska lian wachlują skrzydłami ogromne, różnobarwne motyle. Tęcza rozbłyskuje w spływających po skałach wodospadach.
Absolutnym hitem są dla mnie taborety z nogami o kształtach pożyczonych od afrykańskich zwierząt.
Automaty obudowane marmurami
Porównując z dawnymi laty, z czasami, gdy rządziła tu mafia, Las Vegas to, na swój sposób, spokojne miejsce. Turystów legalnie ograbiają z gotówki kasyna, nie potrzeba gangsterów. Każde stara się być jedyne w swoim rodzaju, niepowtarzalne, ma zachwycać i imponować bogactwem. To samo dotyczy neonów. Ich projektanci mają naprawdę ciężkie życie- wymyślić cos oryginalnego w mieście prześcigającym się, przez 50 lat, w najbardziej ekstrawaganckich pomysłach. Ja bym się nie podjęła.
Hotel Bellagio postanowił się wyróżnić w bardziej wysublimowany sposób. Przed hotelem, co pół godziny, fontanny odgrywają wodny balet w takt najznakomitszej muzyki. Utrzymane w czarno - białej tonacji widowisko zawsze gromadzi tłum widzów. Hektolitry wody tryskają rytmicznie na kilkadziesiąt metrów zachęcając do odwiedzenia hotelu. Inny jego powód do dumy to Via Bellagio – zabudowany pasaż z butikami najbardziej znanych projektantów. W Bellagio Gallery of Fine Art zgromadzono 30 światowych arcydzieł poczynając od Renoira, poprzez płótna Picassa, Moneta i Degasa, na Liechtensteinie kończąc. Ten hotel, w zamyśle właściciela, miał być najwspanialszym hotelem świata. Czy się udało, chyba nie, choć nawet automaty do gry obudowano marmurami to nadal pozostały automatami.
Mianem najbardziej pysznego kasyna w Las Vegas szczyci się Cezars Palace czyli Pałac Cesarza. To hotel z 1700 pokojami, kasyno, 9 restauracji i 2 baseny. W labiryncie automatów do gry i pokrytych zielonym suknem stolików uwija się obsługa w przebraniu rzymskich centurionów, kelnerki przemykają w strojach Kleopatry. Na arenie Cesars Palace odbywają się walki najsłynniejszych światowych bokserów. To tu Mike Tyson odgryzł w trakcie pojedynku kawałek ucha Holyfieldowi.
Wulkan i weneckie kanały
-Szybko, szybko- biegnijmy do Mirage, za chwilę wybuchnie wulkan.- pokrzykuje na męża młoda Amerykanka. Jeśli tak to biegnę i ja. Miała rację, za chwilę rzeczywiście rozlegają się grzmoty i wulkan wyrzuca do basenu wodę i ogień. Tak dzieje się regularnie, co 15 minut..
W cieniu kokosowych palm, u stóp hotelu Wyspa Skarbów, rozłożyło się karaibskie miasteczko. Do kei przycumowały dwa okręty: Britania z załogą składającą się z oficerów Jej Królewskiej Mości, królowej Anglii i galeon Hispaniola z piratami na pokładzie. Wieczorem, co dwie godziny, dochodzi do krwawej bitwy morskiej. Piraci zwyciężają, brytyjska fregata tonie... by, po chwili znów wrócić na swoje miejsce.
Przecieram z niedowierzania oczy. Po drugiej stronie ulicy Wenecja, most Rialto pałac Dożów. Fasadę otwartego w 1999 roku kasyna tworzą kopie najbardziej znanych budowli Wenecji. Największą atrakcją tego kasyna są bogate Grand Canal Shoppes. Prowadzi do nich wejście ozdobione kopiami wspaniałych weneckich fresków. Muszę przyznać, że po wjechaniu ruchomymi schodami na pierwsze piętro lekko mnie zamurowało. Znalazłam się na odtworzonej z najdrobniejszymi detalami weneckiej uliczce. Niesamowite, choć już dziesiąta, na zewnątrz panuje zmrok, tu niebo jest lazurowo- błękitne.
To jeszcze nic, za chwilę dochodzę do weneckiego Canale Grande. Ze śpiewem na ustach pływają po nim gondolierzy. Taka przyjemność kosztuje 10 dolarów. To prawdziwa kwintesencja Las Vegas- przecież pod tym wszystkim znajduje się kasyno. Pomysł by kanały umieścić na piętrze mógł się urodzić tylko tu. Czym dalej zapuszczam się w uliczki amerykańskiej Wenecji, tym bardziej robi się ciemno. Czysty Matrix – pora dnia nie zależy od rzeczywistości tylko od miejsca, do którego doszłam. Na placu zamykającym pasaż przez cały dzień panuje atmosfera weneckiego wieczoru. Goście popijają wino w kawiarnianych ogródkach, występują uliczne trupy- bajeczna wirtualna rzeczywistość.
Choć jest już grubo po północy neony nie gasną. Wszystkie kasyna pracują przez 24 godziny na dobę. Wprawdzie nad ranem ruch jest dużo mniejszy, ale zawsze znajdzie się ktoś, kto przed powrotem do domu chce się odegrać. Tylko na najszczęśliwszych graczy czekają prywatne helikoptery, nic dziwnego, że każdy marzy by kiedyś i dla niego znalazło się w nich miejsce.