Albańskie niespodzianki

Ten kraj przez lata był i chyba nadal jest synonimem nędzy i zacofania. Do lat dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku szczelnie izolowany od kontaktów ze światem uchodził za coś w rodzaju europejskiego jądra ciemności, czarnej dziury, z której nikt nie wraca.

Do Albanii wjechałam od strony Macedonii. Pierwszy nocleg zaplanowałam w miejscowości Pogradec nad pięknym jeziorem Ochrydzkim. Nie dane mi było się wyspać, w hotelu bawiło się wesele, odgłosy tańców i śpiewy słychać było w każdym pokoju. Nie powiem żebym specjalnie żałowała, weselnicy nie mieli nic przeciwko temu bym się do zabawy przyłączała.  Styl zabawy niewiele odbiegał od naszego, choć były pewne różnice. Podstawowym napojem alkoholowym, którym szczególnie mężczyźni się raczyli obficie było piwo. Przeważały tańce w kółeczku, choć zdarzało się, że mężczyźni porywali do tańca dziewczyny. Inna też była oczywiście muzyka, bałkańska w klimacie, coś jak niezapomniane kompozycje Bregovica.

Socjalizm w czystym wydaniu

Nie da się zrozumieć czym jest Albania, bez krótkiego poznania jej historii. Albańskie plemiona to jeden z najstarszych ludów na naszym kontynencie. O ich praprzodkach, iliryjskim plemieniu Kardanów  wspomina w „Iliadzie” Homer. Po trwającej 450 lat osmańskiej okupacji Albania  odzyskała wolność dopiero w 1912 roku. Druga wojna światowa oznaczała dla Albańczyków włoską a potem niemiecką okupację, która zakończyła się w 1944 roku. Po wojnie, podobnie jak w sąsiedniej Jugosławii do władzy doszła partia komunistyczna. Lokalny satrapa nazywał się Enwer Hodża i rządził aż do 1985 roku. W urządzaniu najlepszego ze światów starał się on prześcignąć swoich nauczycieli, więc wspólne drogi Tito i Hodży  szybko się rozeszły. Gdy skończył się romans z bratnią Jugosławią, przyszła miłość ze Związkiem Radzieckim. Jugosłowiański przywódca  z dnia na dzień stał się podłym zdrajcą socjalistycznych ideałów, po prostu paskudnym rewizjonistą. Ale i uczucie z Krajem Rad przeminęła, wtedy albańskim mentorem stały się Ludowe Chiny. Kiedy i one wkroczyły na drogę reform Albania została ze swoją biedą i prawdziwym socjalizmem sama.  

Albańska wersja ustroju powszechnej szczęśliwości była wyjątkowo brutalna i odrażająca. Wszelkie objawy buntu krwawo tłumiono, do więzień trafili praktycznie wszyscy ci, którzy odważyli się inaczej myśleć.  W roku 1967 Enwer Hodża obwołał Albanię pierwszym ateistycznym krajem świata. Zamknięto wszystkie, a zburzono większość kościołów i meczetów. Obowiązywał surowo przestrzegany zakaz uprawiania jakiegokolwiek kultu religijnego.

Urodzaj na bunkry 

Obawiając się obcej inwazji Hodża nakazał budowę dziesiątek tysięcy bunkrów.  Do dziś są ona wszędzie: w miastach i wsiach pomiędzy domami, w oliwkowych gajach, na porośniętych sosnami wzgórzach. Są  specyficzną albańską atrakcją turystyczną. Obsesja zagrożenia  spowodowała, że wzniesiono ich blisko 800 tysięcy.  Były lata, gdy przeznaczano na to 60 procent dochodu narodowego . Większość z nich  to niewielkie bunkry jednoosobowe, choć bywają i większe sztabowe czy przeznaczone dla czołgów. Gdy się wejdzie do środka to widać, że były produkowane w elementach, coś jak z fabryki domów i potem montowane na miejscu. Lokalizacja niektórych, w miejscach zdawałoby się zupełnie niedostępnych, świadczy o wysokich umiejętnościach albańskich inżynierów. Nasze sztandarowe budowle PRL -u to przy albańskim programie szczyt racjonalizmu. Tak było do 1990 roku, gdy albański socjalizm upadł.

Islam light

Choć oficjalnie Albania to kraj muzułmański  przybyszowi z zewnątrz niełatwo się o tym zorientować.  Owszem widać minarety meczetów ale odniosłam wrażenie, że liczba kościołów jest podobna. Jedne i drugie zostały przywrócone do swych funkcji w ostatnich latach. Albańczycy mówią, że meczetów ostatnio przybywa głównie za sprawą pieniędzy napływających z krajów Zatoki Perskiej.  Przeprowadzony w 1928 roku spis powszechny wykazał, że muzułmanie stanowili 60 procent mieszkańców, wyznający prawosławie 25 zaś katolicy 12 procent. Dziś nieoficjalnie można się dowiedzieć, że po latach ateizacji większość Albańczyków to ludzie niewierzący. Islam w wydaniu Albańskim jest wyjątkowo przyjazny i tolerancyjny. Wszędzie można kupić bez problemu alkohol, kobiety chodzą ubrane po europejsku, dziewczyny prześcigają się w odkrywaniu czego się tylko da.  Nadejście ramadanu świętują ramię w ramię a raczej szklanką w szklankę muzułmanie i chrześcijanie. Podobnie jest podczas świąt innych religii. Rodziny mieszane wyznaniowo nikogo tutaj nie szokują.

Turystyczne atrakcje stolicy

Licząca 700 tysięcy mieszkańców stolica kraju – Tirana, to jeden z obowiązkowych punktów do zobaczenia. Leży u stóp góry Dajti (1621 m npm) na którą można wjechać efektowną kolejką linową. Mamy wtedy pod sobą całe miasto otoczone rozłożonymi na pobliskich wzgórzach gajami oliwkowymi. Centrum Tirany nie odbiega wyglądem od innych bałkańskich stolic. Przybysze najczęściej zatrzymują się na Placu Skanderbega , by zrobić sobie zdjęcie na tle pomnika tego najważniejszego albańskiego bohatera. Na placu znajduje się Narodowe Muzeum Historyczne , radzę go unikać, ekspozycja składa się głównie z fotografii i kopii historycznych przedmiotów. Jest statyczna i nienowoczesna, jednym słowem nudna. Lepiej skierować się do meczetu Ethem Beja. Meczet i stojąca obok 35 metrowa wieża zegarowa to najstarsze zabytki stolicy, pochodzą z przełomu XVIII  i XIX wieku. Meczet przetrwał czasy Hodży bo modlili się w nim akredytowani w Tiranie dyplomaci z krajów muzułmańskich. Odchodzącą od placu szeroką aleją doszłam do budowli o kształcie piramidy. To dawne muzeum Envera Hodży, miejsce które po  śmierci dyktatora miało się stać jego mauzoleum.  Dziś odbywają się w nim targi, wystawy i dyskoteki. Poczucia humoru nie zabrakło Albańczykom prowadzącym w bocznej części budynku restaurację – nosi nazwę Mumia. 

- Budynek na zapleczu mauzoleum jest w pewnym stopniu związany z Polską – objaśniał mi profesor Arqile Teta, w którego towarzystwie zwiedzałam Tiranę. – Tu miało swoją siedzibę Radio Tirana nadające po polsku audycje opracowywane przez Kazimierza Mijala.  W latach 70, gdy w Polsce słyszało się wyłącznie o imperializmie amerykańskim pojęcie imperializmu sowieckiego brzmiało obrazoburczo. Tu młodsi czytelnicy muszą się dopytać rodziców,

Czekają plaże i śmieci

Zachodnią  część Albanii obmywają dwa morza : Adriatyckie i Jońskie, które łączą się w zatoce Vlora. Największą i chyba najpopularniejszą, piaszczystą plażą może pochwalić się port Durres, oddalony około sześćdziesiąt kilometrów od stolicy. To ładne miasto  z nadmorskim bulwarem zachęcającym do spacerów. Z zabytków trzeba zobaczyć ruiny rzymskiego amfiteatru.  Na południe od Durres jest wiele hoteli o różnym standardzie, całość przypomina włoskie Bibione.  Ceny nie są wysokie czyli można byłoby miejsce polecić  na rodzinne wakacje. Jest jedno ale, które wstrzymuje mnie od propagowania wypoczynku nad albańskim Adriatykiem , to góry śmieci walające się na poboczach dróg, w rzekach i morzu. Podejrzewam, że ze ściekami jest podobnie,  trafiają wprost do wody.  Higieniczniej jest bardziej na południu. Kamieniste plaże nad morzem Jońskim przyciągają mniej turystów, woda jest tam czysta.  Albański atut to pogoda,  dni słonecznych jest przeciętnie 285 ,a temperatura wody wynosi latem ponad 25 stopni.

Pogrom albańskich mitów

Generalnie Albania nie jest zbyt bogata w zabytki, historia nie obchodziła się z nimi łaskawie. Za największą atrakcję uchodzi miasto Kruja położone około trzydzieści kilometrów od Tirany, a w nim ruiny średniowiecznego zamku Skanderbego.  Widok jest z niego  wspaniały choć odradzam wizytę w zlokalizowanym na zamku muzeum albańskiego bohatera. Atrakcji tam jeszcze mniej niż w muzeum tirańskim.  U stóp zamkowego wzgórza rozłożył się targ z pamiątkami i starociami. 

Warto odwiedzić rzymskie ruiny w Apolonii. Zachowało ich się wprawdzie niewiele ale spacer wokół nich z racji położenia, to doskonały relaks. Na uwagę zasługuje znajdujący się opodal Monastyr Świętej Marii z pięknymi freskmi.

Ja za najpiękniejsze miasto Albanii uznałabym Berat. Góruje nad nim twierdza w której zachowanym murach tętni zwyczajne życie. Mieszkają tam ludzie, działają kafejki,   zwykłe sklepy i świątynie. 

A co z obiecanymi mitami. Nie jest prawdą, że jedyne jeżdżące po tym kraju samochody to mercedesy tzw „ beczki”. Owszem mercedesy przeważają ale generalnie auta są, cytuję byłego łódzkiego polityka bardziej „wypasione”,  niż na polskich drogach. Co z tymi drogami?  Owszem nie są najlepsze choć z każdym miesiącem mniej odbiegają od naszych. Na przykład z Tirany do Dures jedzie się od niedawna autostradą. Jest jeszcze jeden mit dotyczący tego kraju – totalny brak bezpieczeństwa, powszechny dostęp do broni. Owszem było niebezpiecznie gdy po rozruchach spowodowanych upadkiem piramid finansowych  państwo albańskie praktycznie przestało funkcjonować . To jednak historia, w roku 2002 zarządzono ogólnonarodowe oddawanie broni.  Ja czułam się na albańskich ulicach całkowicie bezpiecznie.  Na każdym kroku widać  życzliwość i przyjazne nastawienie do turystów. Po prostu wszyscy się do ciebie życzliwie uśmiechają. Gdy to opowiedziałam szwajcarskiemu przyjacielowi odpowiedział: Jasne, przecież wszyscy albańscy mafiosi są w Szwajcarii. 

 

DSC_0780 (1).jpg

Potrzebujesz więcej informacji ?

Jeżeli potrzebujesz się ze mną skontaktować prześlij mi swój email.

wszystkie prawa zastrzeżone przez Zofia Suska
stronę zaprojektowała i wykonała firma IT-SONET

Na naszej stronie internetowej używamy plików cookie. Niektóre z nich są niezbędne dla funkcjonowania strony, inne pomagają nam w ulepszaniu tej strony i doświadczeń użytkownika (Tracking Cookies). Możesz sam zdecydować, czy chcesz zezwolić na pliki cookie. Należy pamiętać, że w przypadku odrzucenia, nie wszystkie funkcje strony mogą być dostępne.